Lirene Dermoprogram – maseczki Peel Off

Pielęgnacja twarzy jest dla mnie bardzo ważna, a maseczki to zdecydowanie jeden z ulubionych kroków.
Mam sporo maseczek, które bardzo lubię i chętnie do nich wracam, ale postanowiłam, że w tym poście omówimy wyłącznie maseczki Peel Off od Lirene. Choć osobiście jestem fanką masek w płachcie, to te z Lirene mnie zachwyciły.
Lirene detoks i rozświetlenie to glinkowa maska głęboko oczyszczająca. Dla mojej, nieustannie zaczerwienionej cery z rozszerzonymi porami, po prostu ideał. Buzia po jej zastosowaniu była promienna, a pory wyraźnie zmniejszone.
Lirene spirulinowe nawilżenie, to głęboko nawilżająca maska algowa. Jako posiadaczka cery mieszanej nie mam potrzeby intensywnego nawilżania cery, ale bywają dni gdy skóra jest wyraźnie odwodniona i wtedy do akcji wkracza właśnie ta maseczka. Za co ją lubię? Za uczucie natychmiastowej ulgi.
Lirene olejkowe super odżywienie, to regenerująca maska z olejkiem rozmarynowym. Jeśli masz podrażnioną skórę, która potrzebuje regeneracji i ukojenia, warto po nią sięgnąć.
Lirene ekspresowy lifting, napinająca maska z 24k złotem i perłą. Świetnie się sprawdza dla cery dojrzałej, która potrzebuje ekspresowego odżywienia cery.
Lirene witaminowy koktajl, to rewitalizująca maska z witaminą C. Jeśli lubisz witaminę C w kosmetykach to ta maska z pewnością zachwyci również Ciebie. Po jej zastosowaniu moja cera była zdecydowanie bardziej promienna i rozświetlona, co zresztą sami możecie zobaczyć w moim vlogu.
Krótko mówiąc lubię absolutnie wszystkie, bo każda spełnia swoje zadanie. Minusem jest oczywiście to, że maskę trzeba sobie przygotować przed nałożeniem na twarz. Ja jestem w tej kwestii dość leniwa, więc jeśli już mam się bawić w „małego chemika” to muszę mieć pewność, że warto 😉
Teoretycznie wszystkie te maski są typem peel off, ale jak dla mnie nie jest to taka typowa maseczka którą się ściąga w jednym kawałku z twarzy. Samo ściąganie jej z twarzy nie jest bardzo uciążliwe, ale trzeba się liczyć z tym, że tam gdzie włosków jest więcej, odczucie przy ściąganiu może być mniej przyjemne 😉
Ogólne przygotowanie maski jest dość proste, tzn. mieszamy 30 ml wody oraz proszku z saszetki. Gotową papkę nakładamy na twarz i ściągamy po około 10-15 min. Ewentualne pozostałości zmywamy wodą i cieszymy się promienną i odżywioną cerą. Wszystko brzmi pięknie, szkoda tylko że efekt nie trwa wiecznie 😉
Podzielcie się Waszymi opiniami, dajcie znać czy już próbowałyście te maski, a jeśli tak jak u Was wypadły. Chętnie dowiem się również jakie są wasze maseczkowe hity 🙂

Promocja ROSSMANN -55%, czy warto?

O promocji w Rossmannie słyszał już chyba każdy. Rabat -55% bądź -49% kusi każdego. 
Sama na ostatniej promocji
popadłam w mały obłęd, ale… człowiek uczy się całe życie 😉
Tym razem, choć znowu zostałam
wybrańcem i mogłabym skorzystać z promocji na tydzień przed jej oficjalnym rozpoczęciem, nie zamierzam tego robić. 
Po pierwsze zapasy kosmetyczne
mam tak duże, że chyba sama do końca nie ogarniam tego co już mam. 
Po drugie staram się być
rozsądna i choć jestem vlogerką i mogłabym mieć przecież sporo nowości do
kolejnych filmików o treści makijażowej, to jednak rozsądek wygrywa.
Po trzecie nie dajmy się zwariować! Słowo promocja, a w dodatku
-55% już całkowicie usypia naszą czujność. No ale bądźmy szczerzy -55% przy
standardowych cenach Rossmanna to żadna okazja… Nie wcale nie oszalałam, to
naprawdę taka trochę ściema, a jeśli mi nie wierzysz zobacz sama.
Dodałam do koszyka trzy przykładowe produkty, na które może część
z Was ma zamiar polować. Dwa podkłady i pomadka, za które w Rossmannie w standardowej
cenie zapłaciłabym aż 148,47zł.
Z uwzględnieniem
rabatu -55%
cena robi się już bardziej przyjazna, bo 66,81zł już nas tak bardzo nie boli.
 
 
 
Tak z ciekawości weszłam sobie na pierwszy lepszy kosmetyczny
sklep online i dodałam do koszyka te same produkty. Razem z kosztami przesyłki (kurier) zapłaciłabym za nie 82,60zł
 
Tak wiem, to przecież drożej
aż o 15,79zł, ale… zważywszy na to, że nie musisz się przepychać podczas
promocji przez tłumy, które również ruszyły na kosmetyczne polowanie i masz pewność, że
dostajesz nowy, nieotwarty produkt, prosto do domu, robi się ciekawiej. 

Możecie też wybrać inny, tańszy sposób przesyłki i wtedy różnica nie będzie już tak duża.
Kolejny argument za tym by nie dać się zwariować, w sklepach online też są promocje, a to oznacza, że jeśli kochacie promocje to online też kupicie te same produkty taniej 🙂 
Podsumowując, żeby nie było że jestem antyRossmannowska, nie jestem, po prostu apeluję o rozsądek.
A Wy skusicie się na coś podczas najbliższej promocji w Rossmannie, czy jednak nic nie potrzebujcie?
error: Content is protected !!